Polska Zbrojna - 2007.11, Polska Zbrojna

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NR 11 (529) 11 MARCA 2007
CENA 4,70 ZŁ
(W TYM 7% VAT)
TYGODNIK
AFGANISTAN:
O STRACHU SIĘ NIE MÓWI
str. 12
Oficerskie
love story
Z BLISKA:
Czy to prawda, że wojsko wraca
do Koszalina, jak napisała jedna
z lokalnych gazet?
www.zolnierz-polski.pl
na skróty
Hercules
Hercules
z szachownicą
W NUMERZE:
WOJSKA LĄDOWE:
Rozpoznanie jest jak seks
str. 24
TRADYCJE:
Na początku była foka
str. 48
SIŁY POWIETRZNE:
COMBAT READY PO POLSKU
str. 32
FORUM RODZINA
Do
Hercules
AAAAAAA AAAAAAAA
TEMAT NUMERU
DUŻE I NIEBRZYDKIE
Herculesy z biało-czerwoną szachownicą?
Dlaczego nie? Już we wrześniu przyszłego roku
wyląduje w Powidzu pierwszy z pięciu średnich
samolotów transportowych C-130E
STR. 22
WOJSKO
AFGANISTAN
O STRACHU SIĘ NIE MÓWI
Do misji polska grupa bojowa
przygotowywała się od pięciu
miesięcy. O tym, że wyjadą do
Afganistanu, dowiedzieli się
w październiku – i od tego czasu
temu podporządkowali swoje życie.
Szkolenia w Nowej Dębie, Trzciańcu,
Kotlinie Kłodzkiej, niemieckim
Hohenfels – i wreszcie ostatni
egzamin w Wędrzynie
STR. 12
SIŁY POWIETRZNE
KULISY
COMBAT READY
PO POLSKU
Piloci o statusie Combat Ready
na danym typie samolotu potrafią
niemal wszystko
STR. 32
DO F-16 NA SKRÓTY
Mimo szumu, jaki przetoczył się
ostatnio przez polskie media
w związku z F-16, tak naprawdę
uważny czytelnik „PZ” nie powinien
zostać niczym zaskoczony.
O blaskach i cieniach tego
programu pisaliśmy bowiem
niejednokrotnie
STR. 40
DO F-16 NA SKRÓTY
MARYNARKA WOJENNA
MARYNARSKI KOMBINAT
Podczas nauki w Centrum
Szkolenia Marynarki Wojennej
młodzi ludzie stają się
marynarzami
STR. 34
STR. 40
STRATEGICZNY
PŁASKOWYŻ
Wobec tego, co dzieje się
w innych prowincjach,
Ghazni można uznać za oazę
spokoju. Oczywiście jak na
warunki afgańskie
ŻANDARMERIA WOJSKOWA
ZDĄŻYĆ PRZED KARETKĄ
Gdy nasze życie zawiśnie na włosku,
możemy liczyć tylko na to, że pojawi
się ktoś, kto zechce udzielić nam
pierwszej pomocy i będzie
wiedział, jak to zrobić
STR. 38
WOJSKA LĄDOWE
SIŁA MŁODYCH
OFICERÓW
Dzisiejsi podporucznicy za parę lat
będą kręgosłupem polskiej armii.
Ich doświadczenia z początków
służby, problemy, z jakimi muszą się
borykać podczas wdrażania się do
obowiązków dowódców plutonów,
powinny być nauką dla wszystkich
STR. 27
STR. 17
2 Polska Zbrojna
nr 11/2007
W NUMERZE
KULISY
COMBAT READY
PO POLSKU
RODZINA FORUM
Ofi cerskie
BOGUSŁAW POLITOWSKI
love story
W KWIETNIU 2005 R.,
podczas piątego roku studiów, wzięli ślub. Złożyli kolejną, bardzo ważną w życiu przysięgę. On w oficerskim mundurze dumnie
kroczył w szpalerze kolegów pod wyciągniętymi klingami szabel. Ona, równie szczęśliwa, przed urzędnikiem stanu cywilnego stanęła jednak w pięknej
sukni zamiast munduru.
Wiele kontrowersji kilkanaście miesięcy temu wywoływał fakt, że wśród pięciu nowych,
młodych oficerów, którzy trafili do batalionu, dwoje było małżeństwem. Zastanawiano się
wówczas, czy mąż i żona – oficerowie w jednym batalionie to dobry pomysł.
dy w 2 Batalionie Dowo-
dzenia Śląskiego OW ktoś
pyta o porucznik Sieradz-
ką, nie wszyscy od razu ko-
jarzą, o kogo chodzi. Ale
jeśli się doda, że szuka się
porucznik Oli, twarz nawet najmłodszego
służbą żołnierza rozjaśnia uśmiech i bez
wahania wskazuje budynek, gdzie mieści
się kompania radiowa, którą od kilku mie-
sięcy czasowo dowodzi ppor. Aleksandra
Sieradzka. A robi to bardzo dobrze. Do-
wódca batalionu ppłk Andrzej Bzymek,
który początkowo trochę sceptycznie pod-
chodził do oddania dowodzenia niedawno
promowanej kobiecie, dzisiaj mówi, że ta-
kich oficerów powinno być więcej.
Jednak nie to, że kobieta jest oficerem
i dowodzi, wzbudza zainteresowanie.
Wiele kontrowersji kilkanaście miesięcy
temu wywoływał fakt, że wśród pięciu
nowych, młodych oficerów, którzy trafi-
li do batalionu, dwoje było małżeństwem.
Zastanawiano się wówczas, czy mąż
i żona – oficerowie w jednym batalionie
to dobry pomysł.
cerskim mundurze dumnie kroczył w szpa-
lerze kolegów pod wyciągniętymi klinga-
mi szabel. Ona, równie szczęśliwa, przed
urzędnikiem stanu cywilnego stanęła jed-
nak w pięknej sukni. Jak stwierdziła, było-
by zbyt zielono i mundurowo w czasie pry-
watnej w końcu ceremonii.
Jednak droga od jednej przysięgi do dru-
giej wcale nie była łatwa. – A wszystko
przez niego – tłumaczy ona z uśmiechem.
W kompani był jednym z najzagorzalszych
przeciwników służby kobiet. Może dlate-
go, iż był w męskim plutonie, a może przez
to, że właśnie jego drużyna podpadała częś-
ciej od tych, w których służyły kobiety.
Częściej więc musiał sprzątać rejony niż
ona. Słowem, uważał koleżanki z roku za
zło konieczne, za podchorążych faworyzo-
wanych, innej – gorszej kategorii.
Dzisiaj sam nie wie, jak to się stało, że
pewnego wieczora w połowie pierwszego
roku studiów całe wyobrażenie o babskim
wojsku legło w gruzach. On miał służbę
dyżurnego kompanii, ona wracała spod
Przez kawę do serca
W 2000 r. razem trafili na studia do Woj-
skowej Akademii Technicznej. Ona, z opol-
skiego, znalazła się tam trochę przez przy-
padek. Zamierzała zostać nauczycielką.
Zmieniła jednak zamiar, po części chcąc
spełnić marzenia ojca, który widział ją ja-
ko policjantkę. Konrad Sieradzki z innego
końca kraju, ze świętokrzyskiego, przyje-
chał, aby zgodnie z podjętymi życiowymi
planami zostać oficerem.
21 sierpnia 2000 r. w tym samym czasie
składali przysięgę wojskową. 26 czerwca
2004 r. razem promowani byli na pierwszy
stopień oficerski. Dzisiaj żartują, że on jest
starszy służbą, bo był wyższy, stał w sze-
regu bliżej podium i promowany został kil-
ka minut wcześniej.
W kwietniu 2005 r., podczas piątego ro-
ku studiów, wzięli ślub. Złożyli kolejną,
bardzo ważną w życiu przysięgę. On w ofi-

nr 11/2007
Polska Zbrojna 3
G
FORUM RODZINA
Gdy pierwszy raz szli ze sztabu do swoich kompanii, wszyscy żołnierze i kadra stali z nosa-
mi przy szybach, aby zobaczyć nowego dowódcę w spódnicy.
O ile żołnierze służby zasadniczej szybko zaakceptowali dowódcę kobietę, o tyle z kadrą zawodową
było znacznie trudniej.
prysznica. Coś zagadał grzecznościowo,
ona odpowiedziała... Wyszło na to, że na-
piłby się kawy, ale jej nie ma. Ona – po-
mocnik szefa kompani – kawę miała, zro-
biła i przyniosła. I chyba włożyła w jej ro-
bienie dużo serca, bo on kawę wypił i...
Długo wtedy rozmawiali. Ona w zaro-
zumialcu, który ciągle czepiał się kobiet,
zaczęła dostrzegać wartościowego chłopa-
ka. On ze zdumieniem stwierdził, że jego
koleżanka jest serdeczna, wrażliwa, kobie-
ca, ale też uparta, poza tym ma wojskową
wiedzę i sprecyzowane plany na przyszłość.
Nawet nie zastanawiał się zbyt długo, co
na taką nagłą zmianę poglądów powiedzą
koledzy z plutonu. Od tej pory zaczęli się
zbliżać do siebie. Wspólna nauka zastępo-
wała typowe randki, noce przegadane przy
stoliku podoficera miały zastąpić spacery
po parku czy kino. Oświadczył się mało
romantycznie. Ot, po prostu, w wojskowym
akademiku. Któregoś wieczora, gdy jak
zwykle wkuwali do zaliczeń, zapytał, czy
go zechce. Zechciała.
Podwładni z nosem przy szybie
Mówi, że nie pocałuje jej do zdjęcia. Jak
to: całować oficera, w polowym mundu-
rze, w dodatku w kancelarii. I mimo że pa-
ni podporucznik od dawna jest jego żoną,
zdobywa się tylko na przysunięcie bliżej.
Jego kancelaria jest zresztą tuż za ścianą.
Sąsiadują podobnie jak ich kompanie, ra-
diowa i łączności, którymi teraz dowodzą.
To, że będą na celowniku, wiedzieli od po-
czątku. Ją pilnie obserwowano jako pierw-
szą kobietę dowódcę w jednostce, jego ja-
ko jej męża. Wiele miesięcy później powie-
dziano im, że gdy pierwszy raz szli ze szta-
bu do swoich kompanii, wszyscy żołnierze
i kadra stali z nosami przy szybach, aby zo-
baczyć nowego dowódcę w spódnicy.
I wcale nie było łatwo. O ile żołnierze służ-
by zasadniczej szybko zaakceptowali do-
wódcę kobietę, o tyle z kadrą zawodową,
starymi wygami z kilkudziesięcioletnią
wysługą, było znacznie trudniej. Odzywa-
ło się męskie ego. Wielu podoficerom nie
mieściło się w głowie, że będzie nimi do-
wodzić kobieta, na dodatek młoda i, jak na
złość, ładna. Bywało, że nie wiedzieli, jak
się zachować.
Z czasem wszystko zaczęło się układać.
Uodporniła się. Ppor. Sieradzki mówi
o swojej żonie, że zawsze była ambitna. Jak
to kobieta, chciała, aby wszystko było po-
układane i funkcjonowało jak w zegarku.
A przecież w wojsku nie zawsze tak bywa.
Jemu też nie było łatwo, ale ona postano-
wiła, że udowodni, iż w batalionie jest miej-
sce także dla kobiety. Gdy przyszło pierw-
sze jesienne opiniowanie młodych ofice-
rów, z całej piątki Sieradzka otrzymała naj-
wyższe oceny. Jak wspomina ppłk Bzy-
mek, jako pierwsza była gotowa do przy-
jęcia służby oficera dyżurnego jednostki,
jako pierwsza z młodych poruczników za-
częła czasowo dowodzić nie tylko pluto-
nem, ale i kompanią.
W domu Sieradzkich najwięcej rozma-
wia się oczywiście o wojsku. Gdy odwie-
P
por. Konrad Sieradzki nie ukrywa,
Dwie połówki
że żona w niektórych sprawach ma
większe osiągnięcia. Gdy on ma lepsze
wyniki w strzelaniu z broni krótkiej, ona
jest lepsza z długiej. Za służbę też jest
wyżej oceniana. W sumie w jej karcie
kar i wyróżnień znalazło się już
11 pochwał, nagród pienięż-
nych i innych dowodów
uznania, podczas gdy
w jego tylko
cztery.
por. Konrad Sieradzki nie ukrywa,
że żona w niektórych sprawach ma
większe osiągnięcia. Gdy on ma lepsze
wyniki w strzelaniu z broni krótkiej, ona
jest lepsza z długiej. Za służbę też jest
wyżej oceniana. W sumie w jej karcie
kar i wyróżnień znalazło się już
11 pochwał, nagród pienięż-
nych i innych dowodów
uznania, podczas gdy
4 Polska Zbrojna
nr 11/2007
FORUM RODZINA
nr 11/2007
O ile żołnierze służby zasadniczej szybko zaakceptowali dowódcę kobietę, o tyle z kadrą zawodową
WIELU PODOFICEROM
nie mieściło się w głowie, że będzie nimi dowodzić kobieta, na dodatek młoda i jak na złość ładna.
dza ich jakiś znajomy oficer z „cywilną”
żoną, robi się dziwnie. Nie jest tak, że pa-
nie mówią o modzie, ciuchach, a panowie
o pracy. Panią domu bardziej od szminek
czy pudrów interesują bowiem radiostacje
średniej mocy, plany zajęć, wyniki strzelań
czy najbliższe zajęcia ze sprzętem w polu.
Te kobiety patrzą wówczas, słuchają, i nie-
wiele z tego rozumieją.
Pierwsze zainteresowanie oficerskim
małżeństwem już minęło. Przełożeni, któ-
rzy zdaniem szefa kompani dowodzonej
przez ppor. Sieradzką bywali w pododdzia-
le aż za często, przekonali się, że batalion
się nie rozpadł. Obie kompanie dowodzo-
ne są dobrze i ciągłe patrzenie na ręce ofi-
cerskiego małżeństwa wcale nie pomaga
w pracy. Mł. chor. sztab. Jacek Karczew-
ski mówi, że pod dowództwem pani Oli
pracuje mu się doskonale. Nie dosyć, że
nie ma ona, jak obawiało się wielu, żad-
nych babskich fanaberii, to jeszcze różne
sprawy służbowe potrafi załatwić lepiej,
szybciej i odważniej niż mężczyźni na po-
dobnym stanowisku. A wszystko chyba
w myśl porzekadła, że gdzie diabeł nie mo-
że, tam babę pośle.
Ppor. Konrad Sieradzki nie ukrywa, że
żona w niektórych sprawach ma większe
osiągnięcia. Gdy on ma lepsze wyniki
w strzelaniu z broni krótkiej, ona jest lep-
sza z długiej. Za służbę też jest wyżej oce-
niana. W sumie w jej karcie kar i wyróż-
nień znalazło się już 11 pochwał, nagród
pieniężnych i innych dowodów uznania,
podczas gdy w jego tylko cztery. Gdy na
uroczystą promocję w Rynku batalion wy-
stawia pododdział, na czele idzie oczywi-
ście pani porucznik, a on – co najwyżej
może stać w tłumie i obserwować, czy pod-
czas defilady żona nie zmyli kroku. Kiedy
są jej imieniny, wiadomo, że dostanie bu-
kiet kwiatów od żołnierzy. Jemu – jak mó-
wi – ani jego kolegom dowódcom jakoś
nikt dotąd kwiatów nie wręczył.
Dowódca batalionu potwierdza, że ppor.
Sieradzka jest tym oficerem, który nie boi
się pytać, gdy czegoś nie wie. Dzięki temu
szybciej się uczy. Decyzje uzgadnia, kon-
sultuje, i woli przyznać się do niewiedzy,
niż zrobić coś źle, wydać rozkaz sprzecz-
ny z sytuacją i potrzebami jednostki.
Zielona przyszłość
Wojskowa przyszłość wcale nie jest ta-
ka zielona. Jak mówią Sieradzcy, za rok
kończy im się kontrakt na stanowiskach
i nie wiedzą, co dalej. W armii nie ma prze-
pisów mówiących o oficerskich małżeń-
stwach. To, że razem trafili do jednej jed-
nostki, zawdzięczają życzliwemu pułkow-
nikowi z WAT-u. A co z dalszą wojskową
drogą – nie wiedzą. Mieszkanie, które do-
stali, urządzili małym nakładem środków,
bo jest funkcyjne i będą je musieli kiedyś
opuścić. Jest na nią, mimo że w przepisach
kwatera należy się każdemu oficerowi. Je-
go na to samo mieszkanie jako właścicie-
la WAM nie chciała dopisać. Co się stanie,
kiedy przyjdzie mu kiedyś służyć w innym
garnizonie, z dala od domu? Czy będzie
mu się należał dodatek przeniesieniowy?
Bezpłatne przejazdy raz w roku też powin-
ny należeć się obojgu, a może otrzymać
tylko ona. Podobnych niewiadomych nie-
uregulowanych przepisami jest zresztą
znacznie więcej. Odnosi się wrażenie, że
armia na wojskowych małżeństwach chce
zarabiać.
Tymczasem zdobywają doświadczenie,
mając nadzieję, że przy zmianie stanowisk
czy garnizonu ktoś weźmie pod uwagę, iż
są rodziną. Bez dzieci co prawda, ale tyl-
ko na razie. Planują mieć dwójkę. Konrad
chciałby oczywiście chłopca.
Kiedyś, podczas studiów, jeden z wykła-
dowców zapytał ich o znaki zodiaku. Gdy
dowiedział się, że ona to Baran, a on Ko-
ziorożec, wyliczył, że ich oficerskie mał-
żeństwo ma tylko 9 proc. szans na szczęś-
liwe przetrwanie. Oni traktują to jako żart.
– Owszem, czasami mamy ciche dni – tłu-
maczą – ale nigdy nie trwają one zbyt dłu-
go. Nawet gdy się nie możemy dogadać
w domu, to musimy w koszarach albo pod-
czas odpraw z dowódcą, albo nawet wte-
dy, gdy przyjmują od siebie służbę.
Są zgodnym, młodym, rozwojowym
małżeństwem. Fakt, trochę nietypowym
– żołnierskim, ale sympatycznym. Jak wie-
le innych, dzielą się obowiązkami. O nie-
które z nich się kłócą. Ona nie siada za kie-
rownicą ich auta, on w życiu nie ugotował
obiadu. Ona nie ciągnie go na siłę na za-
kupy, on nie robi jej wyrzutów, gdy z piwa,
na które poszła z kolegami z kompanii,
wróci trochę później.
Jesienią tego roku staną przed ołtarzem,
bo na razie zalegalizowali swój związek
tylko w urzędzie stanu cywilnego. Już wia-
domo, że będzie szpaler, szable... On w ga-
lowym mundurze, ona w pięknej sukni,
o jakiej marzy każda kobieta. Czasami pod-
czas służby, w nocy, przegląda babskie ga-
zety z modą, zastanawiając się, w jakiej bę-
dzie jej najładniej... Takich służb pełnią po
trzy–cztery w miesiącu. Nie widują się wte-
dy w domu ponad tydzień. Ale godzą się
na to i nie żałują żadnych swoich decyzji.
Gdyby jednak kiedyś przyszło im służyć
w różnych częściach kraju, nie ukrywają,
że któreś z nich będzie musiało zdjąć mun-
dur, po to, aby nadal byli rodziną.

nr 11/2007
Polska Zbrojna 5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tlumiki.pev.pl